Gongi, instrumenty relaksacyjne z przed 5,5 tysiąca lat. Stworzone są z miedzi, cynku i odrobiny niklu. Można by pomyśleć, że stopy tych kilku metali, mogą dawać dźwięki bardziej przypominające tylko brzmienie dzwonów. Nic bardziej mylnego. Różnorodność dźwięku, tonu, alikwoty gongu jest tak duża, że właściwie trudno dosłuchać się takich samych lub powtarzalnych dźwięków.
Dźwięki gongów są odmienne od tego, do czego już przywykliśmy w naszych wrażeniach słuchowych, na które jesteśmy narażeni korzystając z życia na Ziemi. Właściwie pierwszy kontakt z nimi jest dla umysłu niezłym wyzwaniem.
Docierające do ucha dźwięki wywołują w umyśle emocje zakwalifikowania i uporządkowania tego co słyszymy. Nasz umysł próbuje przypomnieć sobie, gdzie i kiedy słyszał te dźwięki. Porównuje je, aby je odpowiednio sklasyfikować. Może to być dźwięk odrzutowca, nadlatującego samolotu, dźwięk dzwonu, dzwoneczka, gdzieś w tle jakiś smyczek dotykający struny, bardzo ostre dźwięki gitary, czy jakieś pojedyncze uderzenia w klawisze fortepianu. A może jakiś dźwięk z horroru, czy zasłyszane dźwięki z kosmosu. Podobnie brzmi Ziemia, Jowisz, Mars... Ale również można usłyszeć dźwięki jakie wydają humbaki, delfiny i wiele innych zwierząt zamieszkujące naszą planetę. Wszystko co usłyszymy będzie i może przypominać nam znajome już tony.
Dzieje się to zawsze przy pierwszym spotkaniu z dźwiękami gongów i właściwie najbardziej potrzebne jest umysłowi. Aby bezpiecznie mógł zakwalifikować i zaszufladkować to co słyszy. Aby mógł pozostać bezpieczny, w swojej sferze komfortu. I tak też się dzieje.
Dlatego za pierwszym razem trudno jeszcze jest uzyskać całkowity spokój i poczucie pływania w swojej przestrzeni. To dzieje się przy kolejnych doświadczeniach dźwiękowych. Najpierw jak dziecko umysł musi poznać nieznane, zmęczyć się poszukiwaniem, porównywaniem, wydobywaniem wspomnień. Aż w końcu odpuści. Zawsze odpuszcza. I wtedy przychodzi czas na właściwe działanie.
Kiedy wibracja dźwięku dotyka naszej przestrzeni, porusza wszystkimi skostniałymi strukturami. Odblokowuje zastałą energię w ciele, dotyka na nowo emocji, która wygodnie umościła sobie miejsce wewnątrz fizyczno-energetycznego ciała. Bardzo powoli, delikatnie, prawie niezauważalnie uruchomia jej struktury pozwalając na opuszczenie ciała i transformację. Wibracja emocji, szczególnie tej destruktywnej, tej przesiąkniętej strachem jest dużo niższa niż wibracja dźwięku wypełnionego miłością, akceptacją, wybaczeniem. Tej nic się nie oprze. Uruchomi każdą skostniałą strukturę, poruszy każdą energię. Umysł to ledwo zauważy. A w jednej chwili uwolniona emocja, natychmiast podniesie swoje wibracje, dopasowując się do wibracji dźwięku i już jako dźwięk to ciało opuści. Dzięki temu bardzo szybko uruchomiają się w naszym ciele procesy zdrowienia.
Po takich doświadczeniach możemy odczuwać więcej miejsca w naszym wnętrzu. Nasza głowa może być lżejsza. Jedni mogą odczuwać ciepło, inni chłód, delikatne wibrowanie w różnych partiach ciała. Kołysanie, odczuwanie pływania. Czasami można zaobserwować obrazy pojawiające się w ciele, które uruchamiają wewnętrzne widzenie. Wszystkie odczucia i wrażenia są dozwolone i zależą od stanu wrażliwości osoby. Od ilości emocji, które zawsze się uwalniają. I wreszcie od gotowości na przyjęcie i doświadczenie nowych wibracji i nowych informacji, które pobudzą cały organizm do działania.
Dla większości osób doświadczających po raz pierwszy dźwięków gongów, jest to niezapomniane przeżycie. W większości sytuacji jest początkiem stawiania pytań, które pojawiają się wraz z nowymi doświadczeniami. A tam, gdzie pojawiają się pytania, w pewnym momencie pojawi się też odpowiedź.
Dlatego dużo osób po raz pierwszy przychodzi na relaks z gongami dla ciekawości. Doświadczają, odczuwają, wyciągają wnioski i wracają. Większość z tych osób doznaje wewnętrznego przekonania i pewności, że nie ma lepszej metody relaksu jak dźwięk gongu. Z tymi instrumentami zawsze uwolnią się emocje i rozluźni ciało, czy się tego chce czy nie. To i tak się zadzieje.